Jeep’em po Islandii – rozpoznajemy teren

[Pierwsza część relacji]

Islandia
Dzień 2 

Podróżnik:
Warto wspomnieć, że dzień na Islandii jest w lipcu bardzo długi. Słońce zachodzi na kilka godzin przy czym nie jest całkowicie ciemno. O północy jest tak jak późnym popołudniem w Polsce. Trochę to zaburza rytm dnia i trzeba zapewnić sobie porządne zaciemnienie by się wyspać. Rano (słońce było już dość wysoko, pomimo, że była ledwie siódma) wyruszyliśmy zobaczyć świeże pole lawy, powstałe podczas erupcji jaka miała miejsce 2 lata temu.

Jeep'em po Islandii - cz. II.1

Droga wiodła przez pola czarnego piasku, a końcowy odcinek był przeznaczony tylko dla prawdziwych samochodów terenowych, co podkreślono znakiem only for bigger jeeps. Trzeba było pokonać bród, niespecjalnie głęboki, jednak o dość nierównym i kamienistym dnie. SUV-y nie dałyby rady.

Jeep'em po Islandii - cz. II.2

Świeża formacja lawy faktycznie robi wrażenie. Chodziliśmy po już ostudzonej części, jednak po środku gigantycznego pola lawy unosił się dym świadczący o tym, że lawa nadal stygnie.

Jeep'em po Islandii - cz. II.2

Kolejnym etapem naszej dzisiejszej podróży było jezioro górskie i naturalny zbiornik wody geotermalnej – Askja. Czekał nas trekking – spacer po polach popiołu wulkanicznego i śniegu. Tak śniegu, mimo, iż to lipiec można go spotkać dość często i to już na niewielkiej wysokości. Askja jest niesamowita. Zbiornik wody geotermalnej ma niezwykły mleczny kolor. Tuż obok krystalicznie czyste jezioro. To wszystko powstało nieco ponad 100 lat temu, podczas ostatniej erupcji wulkanu, która skutkowała wyrzuceniem ponad 2 kilometrów sześciennych popiołu i lawy.

Jeep'em po Islandii - cz. II.5

Po odwiedzeniu tych miejsc czekał na powrót w rejony bardziej cywilizowane – 100 km drogami szutrowymi  poprzez pola popiołu wulkanicznego i lawy, z kilkoma brodami pokonana, w tym najgłębszym z dotychczasowych – woda sięgała dolnych zawiasów drzwi. W Jeepie było jedna sucho. Przy każdym brodzie dokładne oznaczenie jak go pokonać i numer do pobliskiej stacji rangerów, na wypadek gdybyśmy potrzebowali pomocy jak go przejechać. Spotkany o drodze Ranger wskazał miejsce, w którym mogliśmy rozbić biwak. Zachęcał nas tez do kąpieli w pobliskim strumieniu, na to jednak się nie zdecydowaliśmy, stwierdzając, ze woda jest bardzo zimna. Ale to nie był koniec atrakcji tego dnia.

Jeep'em po Islandii - cz. II.6

Zwieńczeniem była wizyta przy wodospadzie . Woda spad tam z taką siłą, iż tworzy się prawdziwy deszcz wokół wodospadu. Jest widoczny już z daleka w postaci słupa pary unoszącej się do chmur. Przy samym wodospadzie widać, iż jest to woda, która częściowo opada w formie deszczu na najbliższą okolicę, a częściowo unosi się w kierunku pobliskich chmur. Wodospad przemoczył nas całkowicie, widoki i potęga żywiołu jakie mogliśmy doświadczyć zrekompensowały to jednak całkowicie. Po tych atrakcjach dojechaliśmy do najbliższego kempingu i po kolacji omówienie dalszej marszruty. Jutro w planach wyprawa na wieloryby…..